On a day when the sky displayed every possible shade of gray in the complete realm of the color gray, we departed Poznań for the adventure of taking the newly opened expressway to Wrocław. Before it opened, the only way there was a grueling 2 1/2 to 3 hour drive through every little village or town along the way. Now, traveling at the speed of 130 kph(81 mph), you can complete the voyage in 1 3/4 hours. That is what we did yesterday, Monday. The trip actually starts on S11, near to our house but it eventually changes to S5.
The road, itself, had very few cars and trucks on our trip there. Occasionally, the gray clouds created a light shower in spots but for the most part, the road was dry. I was actually happy for the grayness, otherwise, we would have been driving into the sunshine all the way there.
Our destination was the Abysnth Aparthotel located a short walking distance to the old town(Stary Rynek). Because it was near to Christmas, our room price was reduced to 97 PLN($25). We checked in. parked our car in the underground space and took the elevator to the second floor where our room, 207, awaited us. It wasn't a big room, maybe 35 meters, but big enough for a queen-sized bed, table and 2 chairs, a kitchen sink with an electric stovetop and bathroom.
We unpacked a very small overnight bag, took off our shoes, laid down on the bed and began reading 2 books we brought with us. Joan is reading, The Devil Wears Prada, written by Laura Wiesberger and I'm reading, Drive Your Plow Over The Dead Bones by Olga Torcarczuk.
Around 18:00(6PM), we put on coats, hats, gloves and I put on my scarf. Joan was not in favor of scarves. I have been trying for some years to get her to wear a scarf in the winter. She has been resistant.
We walked out of the building, first made a left turn, then a right turn onto the pedestrian street leading to the Rynek. It was decorated with Christmas lights all the short distance to the Rynek. It was a very short walk, 2 minutes, and we were there.
The Rynek was filled with people everywhere. Being a rather damp, cold night, I knew Joan must be a little cold, so when we approached one kiosk that was selling scarves I asked her to try a few on. I wanted to find one made in the warmest material in a color to go with her blue coat. I found three in different shades of blue, chose the biggest one and asked her to try it on. Once I wrapped her neck in the scarf, she said it made her feel much warmer. AT LAST, I had her. Before she could say no to the scarf I paid the man and we were on our way walking. She said she couldn't believe how much warmer her neck and body felt now. I was happy. We both were happy.
After walking twice around the Rynek through a myriad of people, I took her to the La Scala restaurant for dinner. We had been there before in the summer a few years ago to their outside restaurant and liked it.
Inside, a few tables were occupied but it was mostly empty. The waiter came over, gave us menus and then left, only to return when he saw we were ready to make our orders for food. Joan ordered tagliatelli gorgonzola and me, tagliatelle carbonara. Before it arrived we had 2 glasses of red wine. Once dinner was finished, for dessert, we each ordered Tiramisu with Italian Coffee mixed into it. Everything was delicious and Joan had no dishes to wash. :-)
Walking back to our room, I counted I had taken 50 pictures to show you. They are on the right side of the blog. Joan is thrilled with our little adventure to Wrocław and now that the way is quicker, we will go back more often. There is still much to see.
W dniu, w którym niebo pokazywało każdy możliwy odcień szarości w całym królestwie koloru szarego, opuściliśmy Poznań w poszukiwaniu przygody, jaką jest nowo otwarta autostrada do Wrocławia. Przed jego otwarciem jedynym sposobem było wyczerpujące 2 1/2 do 3 godzin jazdy przez każdą małą wioskę lub miasteczko po drodze. Teraz, podróżując z prędkością 130 km / h, możesz ukończyć podróż w 1 3/4 godziny. Tak zrobiliśmy wczoraj, w poniedziałek. Podróż zaczyna się na S11, niedaleko naszego domu, ale ostatecznie zmienia się w S5.
Na naszej drodze było niewiele samochodów i ciężarówek. Czasami szare chmury tworzyły lekki deszcz w miejscach, ale w przeważającej części droga była sucha. Byłem naprawdę szczęśliwy z powodu szarości, w przeciwnym razie jechalibyśmy w słońcu przez całą drogę.
Naszym celem był hotel Abysnth Aparthotel położony w odległości krótkiego spaceru od Starego Miasta (Stary Rynek. Ponieważ zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, cena naszego pokoju została obniżona do 97 PLN (25 USD). Zameldowaliśmy się. Zaparkowaliśmy samochód w podziemnej przestrzeni i zjechał windą na drugie piętro, gdzie czekał na nas pokój 207. Nie był to duży pokój, może 35 metrów, ale wystarczająco duży na łóżko małżeńskie, stół i 2 krzesła, zlew kuchenny z kuchenką elektryczną i łazienka.
Rozpakowaliśmy bardzo małą torbę na noc, zdjęliśmy leżące na łóżku buty i zaczęliśmy czytać 2 książki, które ze sobą zabraliśmy. Joan czyta „Diabeł ubiera się u Prady”, napisany przez Laurę Wiesberger, a ja czytam „Przejedź pługiem po martwych kościach” Olgi Torcarczuk.
Około 18:00 (18:00) zakładamy płaszcze, czapki, rękawiczki, a ja zakładam szalik. Joan nie sprzyjała chustom. Od kilku lat próbuję zmusić ją do noszenia szalika zimą. Ona była odporna.
Wyszliśmy z budynku, najpierw skręciliśmy w lewo, a potem w prawo w deptak prowadzący na Rynek. Udekorowano go bożonarodzeniowymi lampkami niedaleko Rynku. To był bardzo krótki spacer, 2 minuty i byliśmy tam.
Rynek był pełen ludzi wszędzie. Będąc raczej wilgotną, zimną nocą, wiedziałam, że Joan musi być trochę zimna, więc kiedy zbliżyliśmy się do jednego kiosku, w którym sprzedawano szaliki, poprosiłem ją, żeby wypróbowała kilka. Chciałem znaleźć taki wykonany z najcieplejszego materiału w kolorze pasującym do jej niebieskiego płaszcza. Znalazłem trzy w różnych odcieniach niebieskiego, wybrałem największy i poprosiłem ją, aby przymierzyła. Kiedy owinąłem jej szyję szalikiem, powiedziała, że dzięki temu poczuła się znacznie cieplej. OSTATNIE, miałem ją. Zanim zdążyła powiedzieć „nie” szalikowi, zapłaciłem mężczyźnie i ruszyliśmy w drogę. Powiedziała, że nie może uwierzyć, jak cieplej jest teraz w szyi i ciele. Byłem szczęśliwy. Oboje byliśmy szczęśliwi.
Po dwukrotnym przechadzaniu się po rynku przez niezliczoną ilość ludzi zabrałem ją na obiad do restauracji La Scala. Byliśmy tam latem kilka lat temu w ich zewnętrznej restauracji i podobało nam się to.
Wewnątrz było kilka stolików, ale w większości było pusto. Podszedł kelner, dał nam menu, a potem wyszedł, tylko po to, by wrócić, gdy zobaczył, że jesteśmy gotowi złożyć zamówienie na jedzenie. Joan zamówiła tagliatelli gorgonzola i mnie tagliatelle carbonara. Przed przyjazdem mieliśmy 2 szklanki czerwonego wina. Po zakończeniu kolacji każdy z nas zamówił Tiramisu z domieszką włoskiej kawy. Wszystko było pyszne, a Joan nie miała naczyń do mycia. :-)
Wracając do naszego pokoju, pomyślałem, że zrobiłem 50 zdjęć, żeby ci to pokazać. Są po prawej stronie bloga. Joan jest zachwycona naszą małą przygodą do Wrocławia i teraz, gdy droga jest szybsza, będziemy wracać częściej. Jest jeszcze wiele do zobaczenia.