Nineteen years ago, this blog was born of a desire to bridge the miles separating my family in the States from our new life in Poland. I envisioned it as a chronicle of our experiences, a window into our adopted homeland, and a repository of the genealogical discoveries I was unearthing about our Polish ancestry – information that had remained hidden from them until then. There was a certain satisfaction in sharing these long-lost threads of our family history. It also served as a convenient way to keep them abreast of our travels throughout Europe during our time in Poznań.
But the blog took on a life of its own. Slowly, imperceptibly at first, then with increasing momentum, strangers began to find their way to my digital doorstep. Before long, the statistics painted a clear picture: the readership had expanded far beyond my circle of relatives. Ironically, of my numerous cousins, only a dedicated pair remain faithful readers. The blog, intended for a small family audience, had become something much larger, a shared space for those intrigued by Poland, its history, and the experiences of an American family making their home there.
I have made no secret of my deep and abiding opposition to the current political climate. My fear, a fear that gnaws at me constantly, is that we are sliding inexorably toward a form of dictatorship, aided and abetted by millions who, while claiming the mantle of American patriotism, seem utterly unconcerned by the very real threats to the Constitution. I cannot, in good conscience, remain silent about these convictions.
My focus will, of course, remain on our life here in Poland. However, I find myself increasingly drawn to events unfolding back in the States. A wave of protests seems to be sweeping the nation, a collective cry for change. I can only hope these demonstrations will prove to be a catalyst for positive transformation, a turning point in the struggle to safeguard the soul of the country.
Dziewiętnaście lat temu ten blog narodził się z chęci pokonania kilometrów dzielących moją rodzinę w Stanach od naszego nowego życia w Polsce. Wyobrażałem go sobie jako kronikę naszych doświadczeń, okno na naszą adoptowaną ojczyznę i repozytorium odkryć genealogicznych, które odkrywałem na temat naszych polskich przodków - informacji, które do tej pory pozostawały dla nich ukryte. Dzielenie się tymi dawno zagubionymi wątkami naszej rodzinnej historii sprawiało mi pewną satysfakcję. Służyło to również jako wygodny sposób na informowanie ich na bieżąco o naszych podróżach po Europie podczas naszego pobytu w Poznaniu.
Ale blog zaczął żyć własnym życiem. Powoli, najpierw niezauważalnie, a potem z coraz większym impetem, nieznajomi zaczęli znajdować drogę do moich cyfrowych drzwi. Wkrótce statystyki dały jasny obraz: grono czytelników rozszerzyło się daleko poza krąg moich krewnych. Jak na ironię, spośród moich licznych kuzynów, tylko oddana para pozostaje wiernymi czytelnikami. Blog, przeznaczony dla małej rodzinnej publiczności, stał się czymś znacznie większym, wspólną przestrzenią dla osób zaintrygowanych Polską, jej historią i doświadczeniami amerykańskiej rodziny tworzącej tu swój dom.
Nie ukrywam, że jestem głęboko przeciwny obecnemu klimatowi politycznemu. Obawiam się, że nieubłaganie zmierzamy w kierunku dyktatury, wspierani przez miliony ludzi, którzy, powołując się na amerykański patriotyzm, wydają się zupełnie nie przejmować realnymi zagrożeniami dla Konstytucji. Nie mogę z czystym sumieniem milczeć na temat tych przekonań.
Skupię się oczywiście na naszym życiu tutaj, w Polsce. Jednak coraz bardziej przyciągają mnie wydarzenia rozgrywające się w Stanach Zjednoczonych. Fala protestów zdaje się ogarniać cały naród, zbiorowe wołanie o zmiany. Mogę mieć tylko nadzieję, że te demonstracje okażą się katalizatorem pozytywnej transformacji, punktem zwrotnym w walce o ochronę duszy kraju.
No comments:
Post a Comment