Sunday, May 27, 2018

Joan's surprise.

Even in the darkest time of my life there has to be some light somewhere. I tried to find a little today on Joan's birthday, for both of us. Maybe her grief is not as total as mine because he was my son but she knew him since he was 5 years old. She grew to love him so she feels the pain now like me.

I took her to Kobylniki Palace, north of where we live, about 45 minutes. It's a quiet place where we spent the night and had dinner in a nearby town.  The palace was catering to a Communion party so their dinner menu was limited, too limited for us. We drove 8 km to Goscińiec Sanguszko, a nice restaurant with fairly cheap prices for dinner. In the morning we had the breakfast buffet at the palace and then had a leisurely drive back home.

The afternoon and evening passed pleasantly but not without many moments of thinking about my son. In the early morning, I went for a walk around the palace and there were heavy, dark clouds but one cloud above them all was white with sunlight. I thought that must be Eric, free from all the trials and tribulations of the world below him. It made me a little happy.

Nawet w najciemniejszym okresie mojego życia musi być gdzieś jakieś światło. Próbowałem znaleźć go trochę dzisiaj na urodziny Joan, dla nas obojga. Może jej żałoba nie jest tak całkowita jak moja, ponieważ to był mój syn, ale znała go odkąd skończył 5 lat. Pokochała go, więc czuje teraz ból podobny do mojego.

Zabrałem ją do Pałacu Kobylniki, na północ od miejsca, w którym mieszkamy, około 45 minut drogi. Jest to spokojne miejsce, w którym spędziliśmy noc i zjedliśmy kolację w pobliskim mieście. Pałac był przygotowany na przyjęcie komunijne, więc ich menu na kolację było ograniczone, zbyt ograniczone jak dla nas. Pojechaliśmy 8 km do Gościńca Sanguszko, przyjemnej restauracji, z dość niskimi cenami, na obiad. Rano w pałacu mieliśmy śniadanie w formie bufetu, a następnie pojechaliśmy do domu.
 
Popołudnie i wieczór upłynęły przyjemnie, wielokrotnie myślałem o moim synu. Wczesnym rankiem poszedłem na spacer dookoła pałacu, wisiały tam ciężkie, ciemne chmury, ale jedna chmura nad nimi była biała z promieniami słońca. Myślałem, że to na pewno Eric, wolny od wszelkich utrapień i udręk w świecie pod nim. To mnie trochę uszczęśliwiło.

1 comment:

Ess said...


Dear Joan,
Belated birthday wishes. I am glad David managed to celebrate with you, despite the hard climate in the loss of his son-- for both of you.

David, I am sure what you experience was a 'heavenly messge', because I have been
experiencing messages to clear to explain away as 'coincidence' (which I don't believe in anyway) or 'just imagination' (these are the explanations of the cynical, the close-minded or the fearful). Life goes on...both on Earth, and in
other realms...and we're all headed there some day ("just because a blind person cannot see the sun, does not mean it doesn't exist; as it does, and shines on all!"