Sunday, March 03, 2019

Pilar de Horrada

After a morning of coffee and tostadas, Mary arrived and we started a journey east of Ribera to visit small cities connected along the way. First Lo Pagan, then San Pedro del Pintar and eventually ending up in Pilar de Horrada. We parked the car by the old watch tower and went for a long walk along the boardwalk by the sea.

It was another magnificent day for being outside, beautiful for walking or pushing Joan in the wheel chair. She could have walked also but the distance was too far for her and the chair made it easier for all of us. Earlier I walked with her to the beach and then around town a little to keep her exercised.

There were many people already outside, cafes filled and people on the beach. A few were swimming and more than a few on the single sailboats. I, of course, took pictures.

By the time we turned around we were hungry so we found an empty table in a cafe and stopped for lunch. Joan had a chicken salad, Mary a tuna salad and I, my favorite, calamari andaluza.

We talked with Joan's daughter and she and the grandson, Joe,will be flying into Barcelona on the 24th, staying 1 day and then taking a train to Alicante where they will rent a car to drive to us. They will stay until April 6th.

Po porannej kawie i tostadas przyjechała Mary, a my ruszyliśmy w podróż na wschód od Ribera, by odwiedzić małe miasta połączone drogą. Najpierw Lo Pagan, potem San Pedro del Pintar, a ostatecznie w Pilar de Horrada. Zaparkowaliśmy samochód przy starej wieży strażniczej i poszliśmy na długi spacer wzdłuż promenady nad morzem.

To był kolejny wspaniały dzień na bycie na zewnątrz, piękny na spacery lub pchanie Joan na wózku inwalidzkim. Mogła chodzić także, ale odległość była dla niej zbyt daleko, a krzesło ułatwiało nam wszystkim. Wcześniej szedłem z nią na plażę, a potem trochę po mieście, żeby ją wyćwiczyć.

Było już dużo ludzi na zewnątrz, kafejki wypełnione i ludzie na plaży. Kilka pływało, a więcej niż kilka pojedynczych żaglówek. Ja, oczywiście, robiłem zdjęcia.

Zanim się odwróciliśmy, byliśmy głodni, więc znaleźliśmy pusty stolik w kawiarni i zatrzymaliśmy się na lunch. Joan miała sałatkę z kurczaka, Mary sałatkę z tuńczyka i ja, moja ulubiona, kalmary andaluza.

Rozmawialiśmy z córką Joanny, a ona wraz z wnukiem, Joe, wylecą do Barcelony 24 maja, zatrzymają się na 1 dzień, a następnie jadą pociągiem do Alicante, gdzie wynajmują samochód, by do nas dojechać. Pozostaną do 6 kwietnia.

No comments: