Monday, October 29, 2018

Goodbye Amy & Diedre.

It's been a wonderful visit with cousin Amy Sassenberg and her friend Diedre.  However, all good things must come to an end (I don't really believe that) and this morning was the end of the visit. They had bus tickets arranged to Prague at 12:20 so we were up at 9:00 and they packed their rucksacks and at 10:30 we went to Petite Paris where they treated us to a Lavender Latte and croissants. We talked about our meeting, exchanging our information about our mutual family connection and over the last 4 days I was able to add another 48 people to the family tree. It's a pity Amy didn't have the opportunity to meet cousin Krzysztof because he has done a lot of research of the Rajewski side of the connection where she comes from. Joan was a fantastic host, cooking some very good and unknown meals for them like żurek.

After leaving Petite Paris, we drove them to the bus station. I was vigorously yelled at by the security guard for driving down the bus lane to let them out right in front of the bus. I just let them out, told the yelling man I didn't understand Polish and drove out. The poor man must have had thought I was a terrorist or something like that. Oh well, he survived.

So, it was a good experience for Amy and I to meet each other. Maybe our partners got a little bored when we spent the time going over our family history but they knew it was an important part and reason for our meeting. It filled in a lot of blanks in my archive of her part of the family and made it clearer for her how we are connected. Only time will tell if we will ever actually meet again so it was nice this meeting happened when it did. Naturally there was not enough time to show her many important or beautiful places or cities or meet with other family members but we crammed as much as we could in the 4 days together. I think she was happy with the visit.

To była wspaniała wizyta u kuzyna Amy Sassenberg i jej przyjaciela Diedre. Jednak wszystkie dobre rzeczy muszą się skończyć (tak naprawdę nie wierzę), a dzisiejszy poranek był końcem wizyty. Mieli bilety autobusowe do Pragi o 12:20, więc byliśmy na 9:00 i pakowali swoje plecaki, ao 10:30 poszliśmy do Petite Paris, gdzie potraktowali nas Lavender Latte i rogaliki. Rozmawialiśmy o naszym spotkaniu, wymieniając się informacjami na temat naszego wspólnego związku rodzinnego iw ciągu ostatnich 4 dni udało mi się dodać kolejne 48 osób do drzewa genealogicznego. Szkoda, że ​​Amy nie miała okazji poznać kuzyna Krzysztofa, ponieważ przeprowadził wiele badań nad stroną Rajewskiego, skąd pochodzi. Joan była fantastyczną gospodarzem, gotując dla nich bardzo dobre i nieznane posiłki, takie jak żurek.
Po opuszczeniu Petite Paris pojechaliśmy nimi na dworzec autobusowy. Energicznie krzyknęło mnie, że strażnik opuścił pas autobusowy i wypuścił ich przed autobus. Po prostu ich wypuściłem. powiedział krzyczącemu człowiekowi, że nie rozumiem po polsku i wyjechałem. Biedak musiał myśleć, że jestem terrorystą albo coś w tym rodzaju. No cóż, przeżył.
Amy i ja mieliśmy dobre spotkanie ze sobą. Może nasi partnerzy trochę się nudzili, kiedy spędzaliśmy czas przeglądając historię naszej rodziny, ale wiedzieli, że to ważna część i powód naszego spotkania. Wypełniło wiele pustych miejsc w moim archiwum swojej rodziny i uczyniło ją jaśniejszym dla niej, jak jesteśmy połączeni. Tylko czas pokaże, czy kiedykolwiek spotkamy się ponownie, więc miło było, że to spotkanie miało miejsce, kiedy to się stało. Oczywiście nie było wystarczająco dużo czasu, aby pokazać tutaj wiele ważnych lub pięknych miejsc lub miast lub spotkać się z innymi członkami rodziny, ale stłoczyliśmy się tak bardzo, jak to było możliwe w ciągu 4 dni. Myślę, że była szczęśliwa z wizyty

8 comments:

Anonymous said...

Hi David and Joan, thanks for sharing your disappointments about family non interest in your family research , well I have been asking a similar question as to why distant cousins show little interest in my family etc... the answer seems pretty simply. there not interested....
You have to understand that life in Poland previously was different to what it is today, People are to busy attending to other things, work, sport, recreation, they have no interest in knowing about a person they have never met or heard about, most people are only interest in day to day issues...ask the question, how many people in the us visit the graves of relatives....probably very few.
There is also a degree of jealousy when it comes to people like yourself, Poles suspect you are loaded with money, and feel let down when your susposed wealth is not being shared with them.
David I suspect the same reason people don’t go to church is that they cannot find meaning in what occurred in the past, there only interested in the current day... take care... ps you must have slept well after all those bottles of vodka...😴



Joan and David Piekarczyk said...

Anon< It's hard to say, now, how often graves are visited in the U.S. Many cemeteries do not allow flowers or candles, only artificial flowers. The times I have gone back there were always people there visiting. Earlier in my life it was a Sunday ritual but now only a few cousins remain in the same city or even close to it.

I suspect not going to church has a bit more to do with the churches stance on many issues that they will not change. The past has been brought to light constantly and that makes a difference to younger generations.

Yes, we did sleep well. :-)

Anonymous said...

T agree that relatives in Poland will not take to you due to jealousy/resentment. They suffered through many years of extremely difficult times and you come from America (seemingly wealthy and pampered) now looking for family. cousins, uncles, etc. for some kind of family tree you're working on. Forget it they say. Now you want us for your little project when for so many years you paid no attention to us. They're telling you to take your project and s---- it! So face the facts man and either give up bothering us or use a different approach to woo us. Sorry you are so naïve.

Jan Szumanski said...

Ok David. You asked. But my answer will be in polish because this is about my family in Poland.
I tak prawdopodobnie nie wydrukujesz tego co piszę, tak jak poprzedniej mojej wypowiedzi.
Trochę mnie zabolało jak napisałeś o mojej rodzinie coś co może oznaczać że są oni nieczuli, niegościnni etc. Że jesteś zmęczony tą grą ( tired of this game). Kogo grą?
Zacznę od czegoś innego. Jak przyjechałem do USA, byłem bardzo biedny. Były chwile że myślałem że nie przeżyjemy tutaj i trzeba będzie wracać do polski. Napisałem kilka listów do "rodziny" (nie ważne teraz do których), bo dostałem adres od swojej babci Genowefy. Nikt się nie odezwał, oprócz jednej osoby, która odpisała, żebym nie pisał do nich bo oni nic nie mogą mi pomóc. A ja nie prosiłem o pomoc finansową, ale o radę. Co mogę zrobić, jak znaleźć pracę etc. Ale drzwi były wszędzie zatrzaśnięte. To takiej rodziny szukasz? Teraz wróćmy do Ciebie.
Moja matka i jej siostry, przyjęły Cię za pierwszym razem jak Króla. Z orkiestrą, przyjęciami etc. Mam nadzieję, że nie oczekiwałeś takiego traktowania na codzień. A wygląda że tak. A nie byli oni bogaci i na takie rzeczy nie było ich stać. A jednak to zrobili. Wielokrotnie później przyjmowali Cię w swoich domach i gościli. Mam wszystko to zanotowane, bo mama o wszystkim pisała. Później też, już po decyzji zostania w Polsce, cały czas Cię gościli. Nie wiem jak Ty uważasz. Ile można przyjmować kogoś, żeby było dosyć. Każdy ma swoje życie i swoje problemy. Mają też duże rodziny i swoje obowiązki. Jak przychodzą święta, to każdy z nich ma zaplanowane swoje tradycje, obowiązki. Ty jesteś na emeryturze i jedyną rzeczą która Cię teraz bawi to zwiedzanie i odwiedzanie. To dobrze, też tak bym chciał. W Polsce jest niestety tradycja, że jak przyjmuje się gościa to musi to być odpowiednie. Z czymś do zjedzenia, poświęcić trzeba mu trochę czasu. A jak ktoś zaczyna się zjawiać na każde święto, przy każdej okazji to robi się to trochę niewygodne. Po drugie przez cały ten okres, nie mówiłeś po Polsku lub bardzo mało. Oni nie mówią po angielsku. Więc zawsze było to trochę męczące, patrzenie na siebie i próba znalezienia słów jak you okej? Yee, I ok. Często takie były rozmowy i patrzenie sobie w oczy. Nie muszę też dodawać, że w większości były to odwiedziny w jedną stronę. Nie było zaproszeń do Ciebie. Oni też mogli poczuć się zmęczeni tą grą, jak sam napisałeś. Tak piszesz, że rodzina jest dla Ciebie najważniejsza, ale z tego co wiem, jak byłes w Stanach też nie było z tą rodziną najlepiej.
I to co napisane jest przez Anonimous ( przepraszam Anonimous, bo zawsze zgadzam się z Tobą w opiniach), że moja rodzina spodziewa się pieniędzy jest obraźliwe. Moja rodzina wydała wielkie pieniądze na goszczenie Ciebie i innej rodziny, która nas odwiedzała. Nigdy nie oczekiwała po tym jakiegoś zysku.

Joan and David Piekarczyk said...

Jan, I meant NO disrespect to any of your family or any family. Certainly there has been great hospitality shown us since the very beginning. Your mother and father couldn't have done more and I am always grateful for having known them. I still wear the sweater jacket she gave me.


I know also the language barrier was always a problem in our meetings and I continue to work on that.


I wasn't talking about invitations to Wigila, Easter, etc. I only meant some kind of contact during a year, a phone call, a card or something to say how a family is doing. I consider Szumański, Mejer, Kazus, Paluch, Wiśniewski, Kupiński, Juszczak, Kazmierczak, Piekarczyk, Frysiak, Żabiński, Nelson, Sentell, Rajewski, Dittenber, Bekalarek, Robalewski and others all to be part of my family. I don't think of just my immediate family. If that makes me naive, then, yes, I am.


I can only apologize for the way you were treated by the American cousin you had contact with when you arrived. If it had been me, it would have been much different.


Yes, the SS we receive from the U.S. does make life easier for us than most cousins. It does not make us rich but better off than many and able to travel.


So, to end, I will apologize to you for offending you. I meant no disrespect. I should have written more clearly what I was talking about. My mistake. I will not write about it again on my blog, ever.


Joan and David Piekarczyk said...

Posted by Jan Szumanski earlier.....Życie nie jest takie jak 50 lata temu, kiedy wszystko polegało na spotkaniach rodzinnych czy z przyjaciółmi. Ludzie są więcej zabiegani i zmęczeni życiem i problemami. Nieraz właśnie święta są czasem, kiedy chcą trochę odpocząć. Ty nie znasz jednego problemu w jakich są oni. Nie wiesz że moja siostra pracuje nieraz po 24 godziny na dobę. Idzie spać i natychmiast wraca do pracy. Nie wiesz że inni borykają się z trudną sytuacją finanasową, brakiem pracy. Ty myślisz że Twój przyjazd to jakieś wielkie, miłe wydarzenie. Pamiętaj to nie jest droga jednokierunkowa. Finansowo także. Ty na swoim nawet najgorszym Social Security, masz kilkakrotnie więcej niż oni w Polsce. Ich nie stać na podróżowanie po Europie i Polsce. Niektórzy żyją z dnia na dzień i NA PEWNO NIKT NIE OCZEKUJE OD CIEBIE POMOCY FINANSOWEJ. I ja to piszę od siebie, bo obserwuję to z zewnątrz. Oni nigdy by Ci tego nie powiedzieli bo to też jest w naszej kulturze. Ale nie pozwolę sobie na jakiekolwiek obrażanie mojej całej rodziny. Ja nie ze wszystkimi żyję w najbliższym kontakcie, nie odwiedzam zawsze, ale to jest nadal moja rodzina i jedną rzecz wiem, że na pewno nie są niegościnni. Moja matka oddawała biednym ludziom swoje rzeczy, których sama nie miała dużo. Moja matka w życiu nikogo nie obgadała, nawet po tym jak oni jej szkodzili. Myślę że należą się jej przeprosiny, bo nie zasłużyli na podobne krytykowanie.
Nie myślę, że jesteś złym człowiekiem, nawet powiedział bym że jesteś dobrym, ale Twoje podejście do Świata i wielu rzeczy jest bardzo naiwne, wychowany w innych warunkach, nie masz żadnego pojęcia o tych w których żyje moja rodzina. A najgorsze, że nie próbujesz tego zrozumieć i żyjesz w swoim wymyślonym, cudownym świecie, który tak naprawdę nie istnieje.

Joan and David Piekarczyk said...

Anonymous T..2 Things...(seemingly wealthy and pampered) tells me you know nothing of my life in America. The 2nd..( for so many years you paid no attention to us.) I didn´t know anything about relatives in Poland until I was in my late 50´s.
What is your idea of a "different approach"?

Anonymous said...

Hi David and Joan,

Apparently, this is a hot topic (I've commented on it just before reading this day's entry and comments). While cemetery visits among
Americans of Polish ancestry may not be as much as Poles visits to their ancestors graves in Poland, it is by no means "a dead activity"
(no pun intended but I guess there IS one there!)...

Just yesterday (All Souls Day), I visited my parents' gravesites.
The cemetery was packed! And this was on a weekday/workday evening already (I imagine the morning and early afternoon were likewise crowded). This cemetery had its seasonal cleaning from mid-Oct to end
(and any lingering gotchkis were unceremoniously removed). So, the resumption of décor allowance combined with this holiday/holy day, brought out people's EXTRA EXTRAVAGANCE with urns and huge bouquets and Autumn pumpkins galore. However stage-show and meant to up-stage or show-the-love, and even garish some of it was, nevertheless, it proved (and should the other Anonymous (the cynic)that, Americans still do value their heritage.