Wednesday, April 24, 2019

Here we are.

After 3 hours in the sardine can known as Ryanair we are home again.

We arrived to drop off the car at 5:45 and I was trying to figure out how I was going to push Joan in the wheel chair, drag the 20kg luggage bag, small cabin, my computer bag and the camera bag to the elevator, across the walking bridge and to the Ryanair counter in the terminal. Just then a vocie said, "Can we help you" I replied "Yes". A  man and women in their  mid 40's grabbed a cart, put the bags on it and proceeded to push it to the elevator. They, too, were going to Ryanair but for a flight to Germany. He was an International English language teacher working in Germany but they were planning to move to Spain, to Torrevieja, outside of Alicante.

At the Ryanair counter, because of Special Assistance, Joan was taken right up front, the tickets processed and an attendant took her the boarding gate while I brought the bags. We waited an hour until flight time, the vehicle arrived to lift her up to the plane and we took our seats. 3 hours later we landed in Poznań where another assistant was waiting for us with our wheel chair. They took us to a taxi and we came home. Now we are finished unpacking and just trying to relax a little before dinner.

Po 3 godzinach w puszcze dla sardynek znanej jako Ryanair znów jesteśmy w domu.

Przyjechaliśmy, aby odstawić samochód o 5:45 i próbowałem dowiedzieć się, jak posadzić Joan na wózku inwalidzkim, zaciągnąć 20-kilogramową torbę, małą kabinówkę, torbę na komputer i torbę na aparat do windy, przez ruchomy chodnik do terminala Ryanair. Właśnie wtedy głos powiedział: „Możemy ci pomóc” Odpowiedziałem „Tak”. Mężczyzna i kobieta po czterdziestce złapali wózek, położyli na nim torby i ruszyli do windy. Oni też kierowali się do Ryanair, ale na lot do Niemiec. On był międzynarodowym nauczycielem języka angielskiego pracującym w Niemczech, ale planowali przenieść się do Hiszpanii, do Torrevieja, poza Alicante.

Przy terminalu Ryanair, z powodu opcji Special Assistance, Joan została zabrana prosto na przód , bilety przetworzone, a asystent zabrał ją do bramy wejściowej, podczas gdy ja przyniosłem torby. Czekaliśmy godzinę do czasu odlotu, pojazd przyjechał, aby podnieść wózek z Joanną do samolotu i zajęliśmy miejsca. 3 godziny później wylądowaliśmy w Poznaniu, gdzie inny asystent czekał na nas z naszym wózkiem inwalidzkim. Zabrali nas do taksówki i wróciliśmy do domu. Teraz skończyliśmy rozpakowywanie i próbujemy się trochę zrelaksować przed kolacją.

1 comment:

greenbandman said...

Welcome home.