Sunday, August 12, 2018

30 or 43?

August 12th is a special day for Joan and I. It's a dual day of celebration and remembrance. On this day in 1915 my mother, Helen was born; in 1939 she married my father, Walter Piekarczyk; in 1988 Joan and I were married and in 1996 Joan had an aneurysm on our 8th wedding anniversary. So today we had 5 things to remember and celebrate. We celebrated our official 30th wedding anniversary although we consider it our 43rd. We met in 1975 and it WAS love at first sight and nothing has changed. However, the marriage document says 30 years. We don't believe in it.

So today was not a day for studying, reading, watching a movie or playing games. It was our day to celebrate our life together. I waited until Joan woke up and then, being a sunny day, took her to Empik for coffee while we revisited how we met and the people we knew in our lives at that time.
We talked about my teaching and playing music at that time and her being the manager of a group of sales people. Also about our decision to start living together after knowing each other for 2 years and our young children. About an hour later we went to Drukarnia for breakfast.

At Drukarnia we talked about her sons tragic accident caused by a drunk driver that completely changed his future life and almost killed him. Then about the operation on the wrist of my right hand that caused a decline in my playing ability of the guitar to the point where I stopped playing.  How it put me into a depression and how she got me out of it only by taking me to Colorado where my love of nature was rekindled. However, it was so strong that I could no longer live in a city and I had to escape by moving to the forest of Michigan. Having 2 young children in school, she could not go with me but we agreed to stay together, long distance, and we did for 4 years. Our love was so strong I could not stay alone more than that and I returned to Chicago, once again to live together. In 1988, after 13 years of being together, we both agreed to marry. In 1990, with both of her children on their own, we moved back to the U.P. of Michigan and lived there for 5 years where we had our own woodworking business. While it was profitable, it was not profitable enough to build a future on and we returned to the area of Chicago to enter the rat race for the next 10 years. In 2007 we retired and moved to Poland.

Breakfast was long and when we were done we went for a walk around some streets of the city, then went to Sołacki Park for more walking. This time our talk was about the future, what plans we should make, what possibilities we have, what are the realities of our thoughts about them, what places or countries would we like to visit.

We ended our day at Milano's restaurant, just across the street from the park. We thought about going to a new place but then you always wonder how good it will be even if recommended. With Milano's, we know it will be good because we have been there several times.

Like any couple that has been together for this long, more than half of our lives, we have been through extremely good and bad times. We focus on the good times. Together we have lived in Illinois, the forest of the Upper Peninsula of Michigan and now, Poland. We have visited many states and now many countries in Europe. Naturally we have aged but we live each day as well as possible and always plan for the next adventure. Living in Poland has opened a whole new world for us to explore and we have taken advantage of it and will continue to do so. It also made me aware of how foolish it is to know only one language.

 12 sierpnia to szczególny dzień dla Joan i dla mnie. Jest to dzień podwójnego świętowania i wspominania. W tym dniu w 1915 roku urodziła się moja matka, Helen. W 1939 roku wyszła za mąż za mojego ojca, Waltera Piekarczyka, W 1988 Joan i ja pobraliśmy się, a w 1996 roku Joan miała tętniaka, w 8. rocznicę naszego ślubu. Więc dzisiaj mieliśmy 5 rzeczy do pamiętania i świętowania. Obchodziliśmy naszą oficjalną 30-tą rocznicę ślubu, choć to nasza 43-ta rocznica. Poznaliśmy się w 1975 roku, to była miłość od pierwszego wejrzenia, i nic się nie zmieniło. Jednakże akt ślubu wskazuje na 30 lat. Nie wierzymy w to. 

Więc dzisiaj to nie jest dzień na naukę, czytanie, oglądanie filmów lub granie w gry. To jest "nasz" dzień uczczenia naszego wspólnego życia. Czekałem aż Joan się obudzi, a następnie, ponieważ dzień jest słoneczny, zabrałem ją do Empiku na kawę, powspominaliśmy jak się poznaliśmy, jakich ludzi znaliśmy. Rozmawialiśmy o czasie gdy uczyłem i grałem muzykę, a ona była menadżerem grupy sprzedawców. Również o naszej decyzji o rozpoczęciu życia razem po dwóch latach znajomości i naszych małych dzieciach. Jakąś godzinę później poszliśmy do Drukarni na śniadanie. 

W Drukarnia rozmawialiśmy o tragicznym wypadku jej syna, spowodowanym przez pijanego kierowcę, który całkowicie zmienił jego przyszłe życie, i w którym niemal zginął. Następnie o mojej operacji nadgarstka prawej ręki, który spowodował spadek moich możliwości gry na gitarze, do punktu, w którym przestałem grać. Jak doprowadziło mnie to do depresji, i jak ona mnie z niej wyciągnęła, biorąc mnie do Kolorado, gdzie ożyła moja miłość do natury. To było tak silne, że nie mogłem dłużej żyć w mieście i musiałem uciec, przenosząc się do lasu w Michigan. Z dwójką małych dzieci w szkole, Joan nie mogła dołączyć do mnie, ale uznaliśmy, że zostajemy razem, w związku na odległość, co trwało 4 lata. Nasza miłość była tak silna, że nie mogłem być dłużej sam, więc wróciłem do Chicago, po raz kolejny, aby żyć razem. W 1988 roku, po 13 latach bycia razem, oboje zdecydowaliśmy się wziąć ślub. W 1990 roku, gdy oboje jej dzieci były już samodzielne, przeprowadziliśmy się z powrotem na Górny Półwysep Michigan i mieszkaliśmy tam przez 5 lat, prowadząc własną działalność związaną z obróbką drewna. Chociaż było to opłacalne, to nie wystarczyło by zbudować przyszłość, więc wróciliśmy do Chicago, by brać udział w wyścigu szczurów przez kolejne 10 lat. W 2007 roku przeszliśmy na emeryturę i przenieśliśmy się do Polski. 

Śniadanie było długie, a kiedy skończyliśmy, udaliśmy się na spacer po niektórych ulicach miasta, a następnie do Parku Sołackiego, by jeszcze trochę pochodzić. Tym razem nasza rozmowa była o przyszłości, co powinniśmy zrobić, jakie możliwości mamy, jakie są realia, jakie miejsca lub kraje chcielibyśmy odwiedzić. 

Skończyliśmy nasz dzień w restauracji Milano, znajdującej się przy ulicy naprzeciw parku. Myśleliśmy o pójściu do nowego miejsca, ale nigdy nie wiadomo, czy będzie tam smacznie, nawet jeśli ktoś ci je poleca. W Milano, wiemy, że będzie dobrze, bo byliśmy tam kilka razy. 

Jak każda para, która była razem tak długo, ponad połowę naszego życia, przeszliśmy przez bardzo dobre i złe chwile. Skupiamy sie na tych dobrych. Razem żyliśmy w Illinois, w lesie na Górnym Półwyspie, a teraz w Polsce. Odwiedziliśmy wiele stanów i teraz wiele krajów w Europie. Naturalnie jesteśmy już w pewnym wieku, ale staramy się wykorzystać każdy dzień tak jak to możliwe i zawsze planujemy kolejną przygodę. Życie w Polsce otworzyło dla nas zupełnie nowy świat do eksplorowania, a my będziemy z tego korzystać. To także uświadomiło mi, jak głupio jest znać tylko jeden język

5 comments:

Dave S. said...

Very lovely and well-written post today. Congrats on 43-years together!

Joan and David Piekarczyk said...

Dave S.---Thank You.

greenbandman said...

Congratulations

Anonymous said...

No more "why do you stay in Poland" comments from me. You seem to be very content and happy there. Best wishes.

Anonymous said...

Congratulations, on your anniversary; and esp. your on-going love affair, with
Life...and each other.

What a beautiful way to celebrate the day-- recapping events of your past, looking
at the present choices, and setting your sites on future 'adventure' together.
Then having a good meal to seal the deal...Kudos, Joan and David!

~ Stephanie