You peel off the layers.......and sometimes you cry.
It was like that this weekend. Joan and I returned to the place we lived in Michigan to say farewell to good friends and neighbors. I didn't realize how hard it would be to say goodbye to them until we were leaving the house of our friends Mike and Mary. Even though they said they will come to Poland to see us, it was difficult leaving them and being so far away.
It was special time in my life now that I look back at it. 15 or so of us lived in the woods, built our own houses, lived without electricity or running water, without a toilet inside the houses, provided our own heat for our houses with firewood we cut for our wood stoves and had one common road that our houses were connected. We had time to visit, time to play and time to grow together.
These people I will never forget.
Życie jest jak onion.........Ty skórka precz layer.......and czasami płaczesz.
To było w ten sposób ten weekend. Joan i ja wróciłem do miejsca zamieszkaliśmy w Michigan by żegnać się do dobrych przyjaciół i sąsiadów. Nie zrozumiałem jak twardo to miałoby powiedzieć pożegnanie do nich aż opuściliśmy dom naszego przyjaciół Mike′a i Mary. Nawet gdyby oni powiedzieli, że oni przyjadą do Polski by zobaczyć nas, to było trudne opuszczenie {odejście} ich i będące dotychczas daleko.
To był specjalny czas w moim życiu teraz gdy oglądam się na to. 15 albo tak nas zamieszkałem w lasach, zbudowałem nasze własne domy, żyłem bez elektryczności albo wody bieżącej, bez toalety wewnątrz domów, dostarczany nasze własne ciepło dla naszych domów z drewnem opałowym wyrzynamy się dla naszych drewnianych pieców i mieliśmy jedną wspólną drogę, którą nasze domy były połączone. Mieliśmy czas by bywać, ustalić czas pobawić się i ustalić czas urosnąć razem.
Ci ludzie, których nigdy nie będę zapominać.
No comments:
Post a Comment