We arrived back home in Poland at about 15:00(3 PM) Carmen picked us up in Ribera, Spain, and drove us to the airport in Alicante. She works there so it was easy to help us get the assistance we needed and then we said goodbye. I will miss speaking with her and Jay and some of the other friends we have there in Spain.
The flight itself was uneventful. Just the usual Ryanair plane and feeling like we were crowded into a tuna can. No comfort whatsoever.
Joan was exhausted by the time we got home and so was I. However, I gathered myself together enough to unpack one suitcase before we had a dinner of pizza and went to bed.
This morning I was up at 6:30 to do the weekly food shopping and spent more than ever on food. It wasn't just for the weekly menu. There were things I hadn't bought for a few weeks before our trip and I wanted to replace them like Nuts, sunflower seeds, dried cranberries, raisins, dates, and protein. That is why the cost was so high, 357 PLN($83)
When Joan woke up finally at 11:30, I made 2 nice smoothies for our breakfast and put some spent energy back into our bodies. The afternoon was spent unpacking the other suitcases and finally taking down our Christmas tree.
The windows in the aircraft definitely needed cleaning but I took pictures of mountains and Poznan as we got nearer to home. They are on the blog.
Do domu w Polsce wróciliśmy około 15:00(3 PM) . Carmen odebrała nas w Ribera w Hiszpanii i zawiozła na lotnisko w Alicante. Ona tam pracuje, więc łatwiej było nam uzyskać pomoc, jakiej potrzebowaliśmy i wtedy pożegnaliśmy się. Będzie mi brakowało rozmów z nią, Jayem i innymi przyjaciółmi, których mamy w Hiszpanii.
Sam lot był bezproblemowy. Po prostu zwykły samolot Ryanair i uczucie, jakbyśmy byli stłoczeni w puszce z tuńczykiem. Brak jakiegokolwiek komfortu.
Joan była wyczerpana, gdy dotarliśmy do domu, ja również. Jednak zebrałem się w sobie na tyle, by rozpakować jedną walizkę, zanim zjedliśmy pizzę i poszliśmy spać.
Dziś rano wstałem o 6:30, aby zrobić cotygodniowe zakupy spożywcze i wydałem na jedzenie więcej niż kiedykolwiek. Były tam nie tylko składniki tygodniowego menu. Były również rzeczy, których nie kupowałem przez kilka tygodni przed naszą podróżą i chciałem je uzupełnić, takie jak orzechy, słonecznik, suszona żurawina, rodzynki, daktyle i proteiny. Dlatego koszt był tak wysoki, 357 zł($83)
Kiedy Joan obudziła się w końcu o 11:30, zrobiłem 2 fajne smoothie na nasze śniadanie żeby uzupełnić w naszych ciałach trochę energii. Popołudnie spędziliśmy na rozpakowaniu pozostałych walizek i ostatecznym rozebraniu naszej choinki.
Okna w samolocie zdecydowanie wymagały czyszczenia, ale robiłem zdjęcia gór, gdy zbliżaliśmy się do domu to także Poznania. Znajdują się one na blogu.
No comments:
Post a Comment