Thursday, July 11, 2024

Keith!

 Last night, at 1 AM, I listened to the best solo artist's performance on piano and I couldn't go to bed until I heard it all, all 4 parts. It was the excellent artistry of Keith Jarrett. I have listened to many extremely good jazz piano players during my lifetime on this planet.  When little jazz clubs were en vogue, I've seen Oscar Peterson, Dave Brubeck, Errol Garner and later Joe Zawinul, Chick Corea, and Herbie Hancock. They were all great players but Jarrett goes far beyond them in his solo performance in Koln, Germany. The only other pianist/composer who comes close was Erik Satie and the 3 piano compositions written by him. He completed the whole set by 2 April 1888. 

It was another stress-filled day yesterday and I just need to escape into the world of music. I connected my JBL headphones to my laptop and went out on the balcony surrounded by only the darkness of the night and the music in my ears. For an hour and a half, I was transported to a different world. No concerns about how my lady Joan,. She was asleep and safe in our bed.

I was like in a dream, 30 years old again and surrounded by the most magnificent sounds.  A feeling of rejuvenation was stirring through my body. The music spread through my brain and bounced from one crevice to another. His left hand played a repetitious riff and his right hand took me into the clouds. His occasional soft grunts amplified the emotion in his fingers as he played.

Part 2 started out with a higher tempo but half way through but then switched to a slower one with a little different melodic line. The intensity built until the end and the dissonant chords were more present. So much music in his mind escaping through his fingers. It ended quietly.

Part 3. I could envision him sitting there. The black and whites were no longer keys, just sounds he needed to reach for his expression. Fingers danced over the keyboard like Fred Astaire when he danced. He repeats the same riff until a new idea comes into his mind and then away he goes with it and my ears can follow. What a genius! He takes you higher and higher up the musical mountain and then carefully he brings you back down to the earth. You're safe again. The sun is out. The sky is blue.

Part 4. The melody in part one is back but with new improvisations, until it slows down The stillness of the notes is large enough to resound throughout my brain. I listen in silence when the music is over.

  Zeszłej nocy, o 1 w nocy, słuchałem najlepszego solowego występu artysty na fortepianie i nie mogłem iść spać, dopóki nie usłyszałem całości, wszystkich 4 części. Był to doskonały kunszt Keitha Jarretta. Podczas mojego życia na tej planecie słuchałem wielu niezwykle dobrych pianistów jazzowych.  Kiedy małe kluby jazzowe były w modzie, widziałem Oscara Petersona, Dave'a Brubecka, Errola Garnera, a później Joe Zawinula, Chicka Coreę i Herbiego Hancocka. Wszyscy byli świetnymi graczami, ale Jarrett wykracza daleko poza nich w swoim solowym występie w Koln w Niemczech. Jedynym innym pianistą/kompozytorem, który się do nich zbliżył był Erik Satie i jego 3 kompozycje fortepianowe. Ukończył cały zestaw do 2 kwietnia 1888 roku.

Wczoraj był kolejny stresujący dzień i po prostu musiałem uciec do świata muzyki. Podłączyłem słuchawki JBL do laptopa i wyszedłem na balkon, otoczony jedynie ciemnością nocy i muzyką w uszach. Na półtorej godziny przeniosłem się do innego świata. Nie martwiłem się o to, co z moją panią Joanną. Spała i była bezpieczna w naszym łóżku.

Byłem jak we śnie, znów miałem 30 lat i otaczały mnie najwspanialsze dźwięki.  Uczucie odmłodzenia przeszywało moje ciało. Muzyka rozprzestrzeniała się w moim mózgu i odbijała od jednej szczeliny do drugiej. Jego lewa ręka grała powtarzający się riff, a prawa zabierała mnie w chmury. Jego okazjonalne miękkie chrząknięcia wzmacniały emocje w jego palcach podczas gry.

Część 2 zaczęła się od wyższego tempa, ale w połowie przeszła w wolniejsze z nieco inną linią melodyczną. Intensywność narastała aż do końca, a dysonujące akordy były bardziej obecne. Tyle muzyki w jego umyśle uciekało przez jego palce. Zakończyło się cicho.

Część 3. Mogłem sobie wyobrazić, jak tam siedzi. Czerń i biel nie były już klawiszami, tylko dźwiękami, po które musiał sięgnąć, by wyrazić swoją ekspresję. Palce tańczyły po klawiaturze jak Fred Astaire podczas tańca. Powtarza ten sam riff, dopóki nie wpadnie mu do głowy nowy pomysł, a potem odchodzi z nim, a moje uszy mogą podążać za nim. Co za geniusz! Zabiera cię coraz wyżej i wyżej na muzyczną górę, a potem ostrożnie sprowadza cię z powrotem na ziemię. Znów jesteś bezpieczny. Słońce wyszło. Niebo jest niebieskie.

Część 4. Melodia z części pierwszej powraca, ale z nowymi improwizacjami, aż zwalnia. Bezruch nut jest wystarczająco duży, by rozbrzmiewać w moim mózgu. Słucham w ciszy, gdy muzyka się kończy.

No comments: