Today was the day we said goodbye to Joanna, The church was packed with people who knew her, standing room only when I got there.
The day reflected how I felt. Gray skies for a dark day in my life. Rain at the cemetery for the tears I felt on my face. Wind for the winds of change in my life.
The church service was halfway over when I started sweating and feeling a little faint. I went outside to recover and sat down with my head down. In a few minutes, a young woman came to ask if I felt alright and I told her yes, just very sad. As the service was ending, I went to my car and drove to the cemetery in Gorczyn.
Arriving at the cemetery early, I found a parking space at the entrance and parked. I took the flowers I had bought and went to look for the future grave. I thought Joanna had told me her family plot at the back of the cemetery and walked there. There was no sign of the grave to be. I walked back to the center, going toward the information building. On the left, there was a red cabana over an open grave. Looking closer at it, I discovered it was for Joanna. Joanna Wąszewicz Rager, 1968-2022. She was only 54 years old, not 58 like I thought.
I put down the bouquet of flowers, said a prayer, and decided to go for a coffee while I waited for the chapel mass. By the time I returned, the priests were at the grave and there was such a big crowd of people that it was impossible to get close.
When the service was over, people started putting their flowers and wreaths on her grave. I waited as they passed by and finally was able to give her husband and son our condolences. I will meet with her son before he returns to university in England.
Dziś pożegnaliśmy Joannę. Kościół był pełen ludzi, którzy ją znali, a kiedy tam dotarłem, były tylko miejsca stojące.
Ten dzień odzwierciedlał to, co czułem. Szare niebo dla mrocznego dnia w moim życiu. Deszcz na cmentarzu - za łzy, które czułem na twarzy. Wiatr dla wiatrów zmian w moim życiu.
Nabożeństwo było w połowie drogi, kiedy zaczęłam się pocić i poczułam się trochę słabo. Wyszedłem na zewnątrz, aby dojść do siebie i usiadłem ze spuszczoną głową. Za kilka minut przyszła młoda kobieta i zapytała, czy czuję się dobrze, a ja odpowiedziałam jej, że tak, tylko jestem bardzo smutna. Gdy nabożeństwo dobiegało końca, poszedłem do samochodu i pojechałem na cmentarz w Goręczynie.
Przyjechałem na cmentarz wcześnie, znalazłem miejsce przy wejściu i zaparkowałem. Wziąłem kupione kwiaty i poszedłem szukać przyszłego grobu. Pomyślałem, że Joanna powiedziała mi o swojej rodzinnej działce na tyłach cmentarza i poszedłem tam. Nie było śladu, że grób ma być. Przeszedłem z powrotem do centrum, idąc w kierunku budynku informacyjnego. Po lewej stronie znajdowała się czerwona kabana nad otwartym grobem. Przyglądając się bliżej, odkryłem, że to dla Joanny. Joanna Wąszewicz Rager, 1968-2022. Miała tylko 54 lata, a nie 58 jak myślałam.
Odłożyłem bukiet kwiatów, odmówiłem modlitwę i postanowiłem pójść na kawę w oczekiwaniu na mszę w kaplicy. Kiedy wróciłam, księża byli już przy grobie, a ludzi było tak dużo, że nie sposób było podejść.
Kiedy msza się skończyła, ludzie zaczęli składać kwiaty i wieńce na jej grobie. Czekałem, jak przechodzili i w końcu mogłem złożyć jej mężowi i synowi nasze kondolencje. Spotkam się z jej synem, zanim wróci na uniwersytet w Anglii.
No comments:
Post a Comment