If it's possible to have a beautiful day for a funeral, then today was that day, as far as the weather was concerned. It was sunny all day, the temperature was warm, 11 celsius and it didn't rain.
We woke up at 7AM, got dressed and then I drove to pick up the beautiful flower arrangement made by cousin Marcelina. I planned to take a picture of it but the thought got lost in the activity of the morning.
We left at 9:30AM and arrived at cousin Kazia's house at 11. We gave Kazia money for a mass to be held at a later date for our cousins wife. At 12PM we walked the short distance to the church. In the chapel under the church was cousin Ambrozy's wife, Jadwiga in a wood casket with the top off for viewing. I didn't take pictures there although there were some taking pictures of her but I didn't feel it appropriate to do that. I walked into the chapel, up to cousin Ambrozy and told him how sorry I felt and offered Joan's and my condolences. A short time later the pallbearers came in, put the lid on the casket, lifted it up and began the journey into the church.
Inside were over 100 people, a mass was said, eulogies given and then the casket was again lifted and carried to the cemetery a short walk away. It was laid on wooden planks with two straps under it for lowering. The priests began their prayers and when they were done the casket was lowered into the ground. Then the immediate family took a handful of dirt and threw it on the casket. The flowers were collected from everyone who brought them and set all around the opening in the ground. When everyone had gone, the grave was closed and the flowers placed on top.
A lunch was given by the family for those coming from some distance away at a restaurant near Koniń. We were invited by Ambrozy and couldn't refuse him. Again about 100 people were there and I had the opportunity to become reacquainted with cousins I hadn't seen since 2003, many from Warsaw.
After the lunch we left, returned to cousin Kazia's where we stayed for another two hours talking. Finally, feeling tired and drained of energy from the day, we drove back home.
Jeżeli to jest możliwe mieć piękny dzień dla pogrzebu, wtedy dzisiaj było tamtego dnia, o ile pogoda była zainteresowana. To było słoneczne cały dzień, temperatura była ciepła, 11 Celsjusza i to nie padło.
Budziliśmy się przy 7AM, ubranym się i wtedy popędziłem podnieść piękne rozmieszczenie kwiatu zrobione przez kuzyna Marcelinę. Zaplanowałem zrobić zdjęcie tego ale myśl zgubiła się w działalności ranka.
Wyruszyliśmy o 9:30AM i przybył do kuzyna dom Kazia do 11. Daliśmy pieniądze Kazia dla masy by być trzymani przy późniejszej dacie dla naszej żony kuzynów. Przy 12PM chodziliśmy mała odległość do kościoła. W kaplicy pod kościołem był kuzyn żona Ambrozy , Jadwiga w drewnianej kasecie ze szczytem precz dla podglądu. Nie zrobiłem zdjęć tam chociaż tam byli kilka biorących zdjęć jej ale nie poczułem tego odpowiedni by robić tamto. Chodziłem do kaplicy, do kuzyna Ambrozy i powiedziałem mu jak zmartwiony poczułem się i zaoferowałem Joan i moje kondolencje. Krótki czas później niosący trumnę weszli, kładą wieko na kasecie, podnieśli to i zaczęli podróż do kościoła.
Wewnątrz byli ponad 100 ludźmi, masa była powiedziana, pochwały dane i wtedy kaseta była znowu podniesiona i noszona do cmentarza krótki spacer daleko. To było położone na drewnianych deskach z dwoma rzemieniami pod tym dla obniżania się. Duchowni zaczęli ich modlitwy i kiedy oni byli zrobieni kaseta była obniżona do gruntu. Wtedy najbliższa rodzina wzięła garść brudu i rzuciła to na kasecie. Kwiaty były zebrane od każdego, który przyniósł ich i umieszcza wszystko dookoła otwarcia w gruncie. Kiedy każdy poszedł, grób był zamknięty i kwiaty umieszczone na szczycie.
Posiłek południowy był dany przez rodzinę dla tych pochodzenia z trochę odległości daleko w restauracji blisko Koniń. Byliśmy zaproszeni przez Ambrozy i nie moglibyśmy odmówić go. Znowu około 100 ludzi byli tam i miałem okazję by stać się ponownie zaznajomionym z kuzynami, których nie zobaczyłem od 2003, wielu z Warszawy.
Po posiłku południowym, który zostawiliśmy, wróciliśmy do kuzyna Kazia gdzie pozostaliśmy przez inne dwie godziny mówiące. W końcu, czujące zmęczony i osuszony z energii od dnia, pojechaliśmy z powrotem do domu.
3 comments:
David deapest sympathy... I was upset that a person so young would die at that age.. can I ask was she suffering or had a long term illness. I worry a bit at the Polish Medical system.
Good Luck
David and Joan...
Thank you for the pictures on the slide show.
Hugs,
Marilyn
David,
Sad time indeed. Always such a shame that these are the events that seem to need to happen to bring everyone together. Your detail of the funeral made me wonder if it differed considerably from what you might expect in America?
Hope to read that you and cousins organise a happy reunion sometime.
Also hope you are feeling much better again soon.
Post a Comment