Friday, August 25, 2017

Łódź Day 1





10:20 Thursday morning we were in the car, GPS programmed for Łódź and off we went on a little adventure. We chose to take the toll way for the speed it afforded to get there. It was also a stunning realization of a sort. From Poznań to Konin, 105km, the cost was 38zl but from Konin to Łódź, 125km, the cost was 10 zl. My understanding is that the first part was built privately while the second part was built by the old government. I could be wrong about this but that seems to be the reason for the cost difference. When we return home we will take the 10 zl route, get off in Konin and take the old way back to Poznań. Besides that, there isn't that much difference in time between Poznań and Konin using the toll way or the old way.

We arrived at our hotel about 13:00 and were given a room on the 11th floor with a nice view of part of the city. It was on Kosciusko street, a main street with cars and trams so, only noisy with the room windows open but rather quiet at night when we shut them. The location was good for us, only 2 blocks to Piotrowska street, the main, long street with many shops, restaurants, people and wide walking areas. Not much traffic is allowed there but it is not a pedestrian only street.

Our first task was coffee so I stopped at the tourist office for a map and asked if there was a Sowa's in Łódź. Luckily, it was only 3 blocks away in the Galeria. We walked there, found it and had coffee and cake. It's the smallest Sowa's we have seen with uncomfortable seats and a tiny table. Not exactly what we expected but, as always, the cake was good.

I saw an interesting looking church on the way there so we went to see it next. While Joan sat and thanked God for giving  us another day of life and love, I wandered around the church and took pictures. When we were done we went back to our room for a short rest and to get ready for dinner,

We chose the Browar Beer Hall on Piotrowska. Joan and I both had BBQ ribs, coleslaw and red cabbage. I wouldn't recommend them. Finished with dinner and wanting a quieter place for coffee, we roamed farther down the street to Sphinx, another restaurant but not busy. We had coffee and talked for a while until a family sat next to us with a screaming child that made us make a hasty exit.

In our room with darkness outside, I took some experimental night photos because I need to work with my camera on night pictures. So much more to learn in that area.

It's Friday morning, 6:45 as I write this and we are just waiting until 10:00 when we will have breakfast and begin another day of visiting Łódź before we return home tonight.

Przyjechaliśmy do naszego hotelu około 13: 00 i dostaliśmy pokój na 11. piętrze z ładnym widokiem na pewną część miasta. Hotel jest na ulicy Kościuszki, głównej ulicy z samochodami i tramwajami bardzo  głośnej, kiedy okna pokoju są  otwarte, ale raczej cichej w nocy, kiedy je zamykaliśmy. Dla nas lokalizacja była dobra, tylko 2 przecznice do ulicy Piotrowskiej, głównej, długiej ulicy z wieloma sklepami, restauracjami, ludźmi i szerokimi chodnikami. Niewielki ruch jest tam dozwolony, nie tylko dla pieszych.

Naszym pierwszym zadaniem było napicie się kawy, więc zatrzymałem się w biurze turystycznym po plan miasta i zapytałem, czy w Łodzi jest kawiarnia Sowy. Na szczęście, była usytuowana w Galerii, 3 przecznice dalej. Poszliśmy tam, wypiliśmy kawę i zjedliśmy  ciasto. To najmniejszy lokal Sowy, który widzieliśmy, z niewygodnymi siedzeniami i małym stolikiem. Niedokładnie to, czego się spodziewaliśmy, ale jak zawsze ciasto było dobre.

Po drodze do Sowy widziałem ciekawy kościół, więc po kawie poszliśmy go zobaczyć. Kiedy Joanna usiadła i podziękowała Bogu, że dał nam kolejny dzień życia i miłości, obszedłem kościół  i robiłem zdjęcia. Kiedy skończyliśmy, wróciliśmy do naszego pokoju na krótki odpoczynek i przygotowanie się do obiadu.

Wybraliśmy Browar Beer Hall na Piotrowskiej. Joan i ja jedliśmy grillowane żeberko i surówkę colesław. Nie poleciłbym ich. Skończywszy obiad i pragnąc spokojniejszego miejsca na kawę, powłóczyliśmy się  dalej  tą ulicą do Sfinksa, innej restauracji, ale nie zatłoczonej. Piliśmy kawę i chwilę rozmawialiśmy, dopóki jakaś rodzina z krzyczącym dzieckiem nie usiadła obok nas , co sprawiło, że szybko wyszliśmy.

Z naszego pokoju, kiedy na zewnątrz już było ciemno, zrobiłem kilka eksperymentalnych nocnych zdjęć, ponieważ muszę popracować nad nimi popracować. Sporo jest do nauczenia się w tej dziedzinie.

Jest piątek rano, 6:45 kiedy to piszę i czekamy tylko do 10:00, kiedy będziemy mieli śniadanie i zaczniemy kolejny dzień zwiedzania Łodzi, zanim dzisiejszego wieczoru wrócimy do domu.

No comments:

Post a Comment