Saturday, January 13, 2018

Mystery?

Still a mystery to me why I can't download pictures like I use to for years. It's a big problem since I will have many in the two months we are gone. My camera says it is not connected to the computer and I have tried everything to fix it to no avail. As a last resort so I don't get too far behind in the picture posting I had to buy a card reader and use that now. It works but gives different  problems.

It downloads pictures at a much slower speed, 10 in 40 minutes,  and doesn't load all I select' So this will  add additional work time to my blog effort, probably at night after Joan goes to sleep. I really don't understand why this happened, never before in any country including Spain 5 times.

Today, Saturday, January 13, we started our day with musli and fresh squeezed orange juice. To get the card reader we had to go to Dos Mares, a big shopping center in San Javier. There is a business specializing in electronics, Worten, and a man gave me the reader.  Cost 12 Euro. At first he thought it was only a problem the memory card wasn't pushed down but that wasn't it.

After returning home we walked down to the boardwalk and had lunch outside. We had fresh shrimp, green salad, toast, paella, flan and GOOD coffee. Flan is custard. This was in a round cake form with a little whipped cream. On the way home we walked up the main street and were pleasantly surprised to find a sweet shop only 3 blocks from our house. We're going there tomorrow.
 
 
Wciąż jest dla mnie tajemnicą, dlaczego nie mogę pobrać zdjęć w sposób, w jaki robiłem to od lat. Jest to duży problem, ponieważ w ciągu najbliższych dwóch miesięcy zrobię ich bardzo dużo. Mój aparat informuje mnie, że nie jest podłączony do komputera i próbowałem wszystkiego, aby to naprawić, bezskutecznie. W ostateczności, żeby nie mieć zaległości w umieszczaniu zdjęć, musiałem kupić czytnik kart.To działa, ale przynosi też różne problemy.

Pobieranie zdjęć następuje ze znacznie mniejszą prędkością, 10 w 40 minut i nie ładuje wszystkich, które wybiorę. Więc prowadzenie bloga będzie wymagało dodatkowej pracy. Będę to pewnie robił w nocy, gdy Joan pójdzie spać. I naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak się stało, nigdy wcześniej nie miałem takich problemów w żadnym kraju, w tym w Hiszpanii, w której byłem 5 razy.

Dziś, w sobotę, 13 stycznia, rozpoczęliśmy dzień musli i świeżo wyciskanym sokiem pomarańczowym. Aby dostać czytnik kart, musieliśmy pójść do Dos Mares, dużego centrum handlowego w San Javier. Jest tam firma specjalizująca się w elektronice - Worten, tam kupiłem czytnik. Kosztował 12 euro. Początkowo sprzedawca myślał, że problem wynikał z niewłaściwego włożenia karty pamięci, ale nie chodziło o to.

Po powrocie do domu, poszliśmy promenadą i zjedliśmy obiad na zewnątrz. Świeże krewetki, sałatę, tosty, paellę, flan i wypiliśmy dobrą kawę. Flan to jest rodzaj gęstego kremu. Podano go w formie okrągłego placka z odrobiną bitej śmietany. W drodze powrotnej szliśmy główną ulicą i byliśmy mile zaskoczeni, bo znalezliśmy cukiernię zaledwie 3 przecznice od naszego domu. Pójdziemy tam jutro.

2 comments:

Anonymous said...

I have seen the pictures form santiago and I have to say its a shithole...

Mark

Joan and David Piekarczyk said...

We weren't looking for bright lights, big city.