Wednesday, September 27, 2017

Home at last. Thank God.



Franz Mozart, son of Wolfgang.

So, here's the story of our last two days in Łwów, the ONLY days without grays skies and rain.

We went to Baczewski's restaurant at 19:00 dressed casually. Maybe because of our attire we had to walk down two winding staircases to the SECOND basement where we were seated. Joan had baked trout with fried vegetables and a small glass of red wine. I ordered beef rollups with rice and vegetables and also a small glass of wine. Both were good, not exceptional. Sitting next to us was a Sultan from Saudi Arabia and when he heard us speaking English he asked where we were from. He said he also did not know the language and that was why the woman sitting across from him was his official translator. When our dinner was over I wanted to try one of the famous Baczewski vodkas so I ordered hazelnut vodka. It came in a most unusual, heart-shaped bottle with a little spout to pour the vodka into the glass. It was the best vodka I have ever tasted. Finally, at the end of our meal, our new acquaintance gave me his card and said if we ever wanted to visit Saudi Arabia, just email him and he would arrange a good visit. The cost of our meal for two including main dish, wine, vodka, coffee and desserts was 90zl($23)

In the morning, I was very sick with a temperature, no energy, sweating  and numerous trips to the bathroom. All I could do was lay in bed and hope it would pass. In the afternoon, Monday, I was finally able to get up and go out for a little walk, just around the corner, where we found the Potocki Palace. I couldn't eat anything all day and felt weak.

I spent the night sleeping an hour at a time and Tuesday was determined not to spend our last day just laying in bed. We left the hotel at 10:00 and I had a croissant for breakfast. Then we visited the Potocki Palace. I read a review of it that said you could only view the outside but now you can also visit the first and second floor, which we did. We walked to a nearby park and sat on a bench for a few hours before venturing to the main square where I had Penne chicken pasta at Basilico restaurant. Afterwards we sat in the square until early dinner time when we returned to our FAVORITE restaurant, ON Shevska, because that happens to be the name of the street it is in. Coincidentally, it is right next door to Baczewski's and in my opinion it is a better restaurant.

We were in bed early last night with a 4:00 wake-up in order to make our 6:30 flight home. We arrived home at 8:30 and now it's 11:00 and we are going to take a long nap to try to recover some energy.

Despite our cancelled flight going there, having to walk 95 stairs to get to our room, lousy weather for 5 days and sudden sickness which still lingers, we had a good time in Łwów. The people are very friendly, more courteous than in Poland, I could communicate in Polish. We only got ripped-off by the taxi service arriving the airport. They charged 3 times the normal rate for a ride to the city.

Tak oto relacja z ostatnich dwóch dni w Lwowie, JEDYNYCH bez szarego nieba i deszczu.

O godzinie 19:00, ubrani jak co dzień,  poszliśmy do restauracji Baczewski. Może z powodu naszego ubioru musieliśmy zejść po dwóch krętych schodach do drugiej piwnicy, gdzie usiedliśmy. Joan jadła pieczone pstrągi ze smażonym warzywami  i kieliszkiem czerwonego wina. Ja zamówiłem wołowinę z ryżem i warzywami i także mały kieliszek wina. Oba dania były dobre, ale nie wyjątkowe.  Kiedy siedzący obok nas  Sultan z Arabii Saudyjskiej usłyszał, jak mówimy po angielsku zapytał, skąd pochodzimy. Powiedział, że również nie zna lokalnego języka i dlatego kobieta siedząca naprzeciw niego była jego oficjalnym tłumaczem. Kiedy skończyliśmy jeść obiad, chciałem spróbować jednej ze słynnych wódek Baczewskiego, więc zamówiłem wódkę z orzecha laskowego. Została podana  w butelce w kształcie serca z niewielką wylewką, aby  wlać wódkę do szklanki. To była najlepsza wódka jaką kiedykolwiek piłem. Wreszcie, pod koniec posiłku, nasz nowy znajomy dał mi swoją wizytówkę i powiedział, że jeśli chcemy odwiedzić Arabię Saudyjską, to mamy do niego napisać, a on przygotuje  dobry pobyt. Koszt naszego posiłku dla dwóch osób, w tym danie główne, wino, wódka, kawa i desery to 90zł (23 USD)


Rankiem następnego dnia byłem bardzo chory z temperaturą, bez energii, poceniem się i licznymi „wycieczkami” do łazienki. Wszystko, co mogłem zrobić to leżeć w łóżku i mieć nadzieję, że minie. Po południu, w poniedziałek, w końcu udało mi się wstać i wyjść na mały spacer tuż za róg, gdzie znaleźliśmy Pałac Potockiego. Nie mogłem niczego jeść przez cały dzień i czułem się słaby.


Spędziłem noc śpiąc godzinę, a we wtorek postanowiliśmy nie spędzić ostatniego dnia leżąc w łóżku. Wyszliśmy z hotelu o 10:00; na śniadanie zjadłem  croissanta. Potem odwiedziliśmy Pałac Potockich. Czytałem informację, która mówiła, że pałac można tylko zobaczyć z zewnątrz, ale teraz można również odwiedzić pierwsze i drugie piętro, co zrobiliśmy. Poszliśmy do pobliskiego parku i usiedliśmy na ławce na kilka godzin przed przejściem na główny plac, gdzie zjadłem kurczaka z makaronem penne  w restauracji Basilico. Potem siedzieliśmy na placu aż do wczesnej kolacji, kiedy wróciliśmy do naszej ulubionej restauracji ON Szewska, której nazwa jak się  zdaje pochodzi od nazwy ulicy na której jeste. Przypadkowo jest tuż obok Baczewskiego i moim zdaniem jest lepszą restauracją.


Byliśmy w łóżku wcześnie ze względu na wczesną 4:00 rano pobudkę z powodu  naszego lotu do domu o 6:30. Przybyliśmy do domu o 8:30, a teraz jest godzina 11:00 i będziemy musieli długo spać, by  odzyskać energię.


Pomimo naszego odwołanego lotu, wspinania się po 95 schodach, aby dostać się do naszego pokoju, kiepskiej pogody przez 5 dni i nagłej choroby, która wciąż trwa, spędziliśmy we Lwowie miły czas. Ludzie są bardzo przyjaźni, bardziej uprzejmi niż w Polsce, mogłem porozumiewać się po polsku. Jedyne co, to zostaliśmy oszukani przez firmę taksówkową transportującą nas na lotnisko. Naliczono 3 razy normalną stawkę jak za przejazd do miasta.


2 comments:

GoogleGaggler said...

Sounded like you ate a "bug" (germ) at that fancy restaurant and got food-poisoning.
I say so, because I just had the exact same symptoms (and YUCK, I commiserate!) after eating at a restaurant here in Chicago a couple of weeks ago.
I don't know what can be done to prevent this, short of wiping down hands, glasses and silverware with wet wipes before a meal!

GoogleGaggler said...

P.S. I see it dinted deter your future food forays...mine neither! LOL!! ;~[}!!!