Friday, February 19, 2021

Time

Reading a book, "What Dementia Teaches Us about Love", one of the chapters is about hospitals. In hospitals, time is measure in different ways. The myriad of routines measure the minutes and hours, a day is divided up in a rigidly complicated timetable. For sure, doctors, nurses, and caregivers try to do their best for patients. However, in hospitals, there are so many patients, and most of their time spent in one, they are alone. There is only a certain allotted time for loved ones to visit. For a dementia patient, that rule is not good. More than anything, the dementia patient needs to be connected with the world outside of their mind and body. To feel the touch of a loved one's hand, hear a familiar voice, to be able to communicate at some level most of their waking hours, this is very important.

When Joan was in quarantine after our return from Spain and I was sent home, what worried me the most was her state of mind when I couldn't see or talk with her. I knew the medical problems would be treated but who would be there to talk with her in a language she knew. When I finally was able to get a phone to her so we could talk, I could hear the anxiety and frustration in her voice. At the time I was given the option to move her to a different ward or bring her home, it was an easy decision. Being concerned about her mental status, I brought her home.No one would show her the love I have for her or be there with her 24/7. It somewhat terrified me. I didn't know how to care for her at first but it didn't take long to adapt and she was much happier.

Time is everywhere in a hospital, and inescapable, a bureaucracy in which the dementia patient has little control. It is also unreal and mechanical. It's never dark enough for sleep and never still or quiet. A body in a bed. An object being processed. Waiting in the long hours, always waiting.

Czytając książkę "What Dementia Teaches Us about Love", jeden z rozdziałów dotyczy szpitali. W szpitalach czas mierzy się na różne sposoby. Niezliczona ilość rutynowych czynności odmierza minuty i godziny, dzień jest podzielony na sztywno skomplikowany harmonogram. Na pewno lekarze, pielęgniarki i opiekunowie starają się zrobić wszystko, co w ich mocy dla pacjentów. Jednak w szpitalach jest tak wielu pacjentów, a przez większość czasu spędzonego w jednym z nich, są oni sami. Jest tylko pewien czas przeznaczony na odwiedziny bliskich. Dla osób cierpiących na demencję ta zasada nie jest dobra. Bardziej niż czegokolwiek innego, chory na demencję potrzebuje kontaktu ze światem poza swoim umysłem i ciałem. Poczuć dotyk dłoni ukochanej osoby, usłyszeć znajomy głos, móc komunikować się na jakimś poziomie przez większość godzin czuwania, to jest bardzo ważne.

Kiedy Joan była na kwarantannie po naszym powrocie z Hiszpanii, a ja zostałem odesłany do domu, najbardziej martwił mnie jej stan umysłu, kiedy nie mogłem się z nią widzieć ani rozmawiać. Wiedziałam, że problemy medyczne zostaną wyleczone, ale kto będzie mógł z nią porozmawiać w języku, który znała. Kiedy w końcu udało mi się do niej dodzwonić, żebyśmy mogły porozmawiać, słyszałam w jej głosie niepokój i frustrację. W momencie, gdy otrzymałem możliwość przeniesienia jej na inny oddział lub zabrania do domu, była to łatwa decyzja. Nikt nie okaże jej takiej miłości, jaką ja ją darzę, ani nie będzie przy niej 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Trochę mnie to przeraziło. Na początku nie wiedziałam, jak się nią opiekować, ale nie zajęło mi dużo czasu dostosowanie się i była o wiele szczęśliwsza.

W szpitalu czas jest wszędzie i jest nieunikniony, jest biurokracją, nad którą pacjent z demencją ma niewielką kontrolę/ Jest też nierealny i mechaniczny. Nigdy nie jest wystarczająco ciemno na sen, nigdy nie jest cicho ani spokojnie. Ciało w łóżku. Przedmiot poddawany obróbce. Czekający w długich godzinach, zawsze czekający.

Leyendo un libro, "Lo que la demencia nos enseña sobre el amor", uno de los capítulos trata de los hospitales. En los hospitales, el tiempo se mide de diferentes maneras. La miríada de rutinas mide los minutos y las horas, un día se divide en un horario rígidamente complicado. Sin duda, los médicos, las enfermeras y los cuidadores intentan hacer todo lo posible por los pacientes. Sin embargo, en los hospitales hay muchos pacientes, y la mayor parte del tiempo que pasan en uno, están solos. Sólo hay un tiempo determinado para que los seres queridos los visiten. Para un paciente con demencia, esa regla no es buena. Más que nada, el paciente con demencia necesita estar conectado con el mundo fuera de su mente y cuerpo. Sentir el tacto de la mano de un ser querido, escuchar una voz familiar, poder comunicarse en algún nivel la mayor parte de sus horas de vigilia, esto es muy importante.

Cuando Joan estuvo en cuarentena tras nuestro regreso de España y me enviaron a casa, lo que más me preocupaba era su estado de ánimo cuando no podía ver ni hablar con ella. Sabía que los problemas médicos serían tratados, pero quién estaría allí para hablar con ella en un idioma que conociera. Cuando por fin pude conseguir un teléfono para que pudiéramos hablar, pude oír la ansiedad y la frustración en su voz. Cuando me dieron la opción de trasladarla a otra sala o llevarla a casa, fue una decisión fácil. Como me preocupaba su estado mental, me la llevé a casa. Nadie le mostraría el amor que le tengo ni estaría a su lado las 24 horas del día. Me aterrorizó un poco. Al principio no sabía cómo cuidarla, pero no tardé en adaptarme y fue mucho más feliz.

El tiempo está en todas partes en un hospital, y es ineludible, una burocracia en la que el paciente con demencia tiene poco control/ También es irreal y mecánico. Nunca está lo suficientemente oscuro para dormir y nunca está quieto o tranquilo. Un cuerpo en una cama. Un objeto que se procesa. Esperando en las largas horas, siempre esperando.

No comments: