Sunday, January 04, 2009

Sunday walk.


A quiet Sunday with a little snow on the ground. We went shopping in the afternoon, no lines, so all went well. The weather was better, no wind and a good day for walk. We decided to go to our favorite street. It's off of a sidestreet on Marcelińska street and it's only 2 blocks long. It's a one way street so it's easy to walk down the street instead of the narrow sidewalk. Most of the houses are 3 story and renovated. A few businesses are mixed in between them. The street is always quiet with no traffic. One of the businesses close by has a nice dislay of blue lights in its front window, the one in the picture. The streets were empty but there were a lot of people out walking. That's not unusual in Poznań or all of Poland, I suppose.

We walked long enough until we were getting cold, returned home, Joan prepared Żurek for tonights dinner and then we studied a little.

We were to visit with cousin Marcelina and her family tonight but her husband and daughter Pola have the flu so we postponed it until next Sunday.
Spokojna niedziela z trochę śniegiem na gruncie. Robiliśmy zakupy po południu, żadne linie, więc wszystko poszło dobrze. Pogoda była lepsza, żaden wiatr i dobry dzień dla spaceru. Zdecydowaliśmy się pójść do naszej ulubionej ulicy. To jest precz bocznej ulicy na Marcelińska ulicy i to jest tylko 2 bloki długie. To jest jedna ulica drogi tak to jest łatwe chodzić blisko na tej samej ulicy zamiast wąskiego chodnika. Najwięcej z domów są 3 historia i odnowieni. Kilka biznesów są mieszane w między nich. Ulica jest zawsze spokojna z żadnym ruchem. Jeden z biznesów blisko ma miły pokaz niebieskich świateł w jego przednim oknie, jednym w zdjęciu. Ulice były puste ale tam były dużo ludzi poza chodzące. To nie jest niezwykłe w Poznań albo wszystkim z Polski, przypuszczam.


Chodziliśmy długo dość aż dostawaliśmy zimny, zwrócony dom, Joan przygotowała Żurek dla obiadu dzisiejszych wieczorów i wtedy studiowaliśmy trochę.


Mieliśmy bywać z kuzyna Marceliną i jej rodziną dzisiaj wieczorem ale jej mąż i córki Pola mają grypę tak odłożyliśmy to aż do następnej niedzieli.

No comments:

Post a Comment