Tuesday, October 13, 2020

Yesterday

Monday was a frustrating day for me. I tried getting calling the neurologist but got no answer. I sent an SMS and email but no answer. I wanted to change the epilepsy medication to another kind without the side effect of trouble walking. Finally, at 20:00(8PM), he called back. I told him about the trouble Joan was having and the medication she was taking. He said for her to stop taking the medication she has been taking and gave her another without the side effect.

Today a friend of ours from Michigan sent the pictures I posted of a little hike she took in the Upper Peninsula of Michigan. Those pictures remind me of how beautiful it is up there in the autumn. It's not that I need pictures, I carry them in my mind always.

When I was living in the teepee and building my house up there, Joan used to come at this time of year and stay for two weeks. The weather was usually perfect and afforded us the opportunity for many hikes in the woods. She loved it in the U.P. Who wouldn't? 

Behind my house, about 1-2 miles was a small lake not on a map so no one visited it. We would pack a lunch and hike back there to spend a day. The only inhabitants of the lake were beavers. They were always bust making new houses and we used to sit on a rock, have lunch, and watch them work. Unfortunately, I wasn't taking many pictures back then.

All of the trees, except for the pine trees, were in full autumn bloom in colors of yellow, red, orange, and gold. It was magnificent to see them as we hiked to the lake and back. On the way there, upon a small ridge, was a broken-down old trappers cabin. It hadn't been used in decades so there was not much use for it now. However, our imagination of how it must have been when it was used was very active. 

Poniedziałek był dla mnie frustrującym dniem. Próbowałem zadzwonić do neurologa, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Wysłałem SMS-a i e-mail, ale bez odpowiedzi. Chciałem zmienić lek na padaczkę na inny bez skutków ubocznych w postaci kłopotów z chodzeniem. Wreszcie o 20:00 (20:00) oddzwonił. Opowiedziałem mu o kłopotach Joan i lekach, które brała. Powiedział, żeby przestała brać leki, które zażywała i dał jej inny bez efektu ubocznego.

Dziś nasza koleżanka z Michigan przesłała zdjęcia, które zamieściłem na jej małej wycieczce po Górnym Półwyspie Michigan. Te zdjęcia przypominają mi, jak pięknie jest tam jesienią. Nie chodzi o to, że potrzebuję zdjęć, zawsze noszę je w pamięci.

Kiedy mieszkałem w tipi i budowałem tam swój dom, Joan przychodziła o tej porze roku i została tam przez dwa tygodnie. Pogoda była zazwyczaj idealna i dawała nam możliwość wielu wędrówek po lesie. Uwielbiała to w U.P. Kto by tego nie zrobił?

Za moim domem około 1-2 mil było małe jezioro nie na mapie, więc nikt go nie odwiedzał. Pakowaliśmy lunch i wracaliśmy tam, żeby spędzić dzień. Jedynymi mieszkańcami jeziora były bobry. Zawsze budowali nowe domy, a my siadaliśmy na kamieniu, jedliśmy lunch i patrzyliśmy, jak pracują. Niestety nie robiłem wtedy zbyt wielu zdjęć.

Wszystkie drzewa, z wyjątkiem sosen, były w pełnym rozkwicie jesiennym w kolorach żółtym, czerwonym, pomarańczowym i złotym. Wspaniale było ich zobaczyć, gdy wędrowaliśmy nad jezioro iz powrotem. Po drodze, na niewielkiej grani, znajdowała się zniszczona stara chata traperów. Nie był używany od dziesięcioleci, więc teraz nie był zbyt przydatny. Jednak nasza wyobraźnia tego, jak to musiało być, gdy była używana, była bardzo aktywna.

El lunes fue un día frustrante para mí. Intenté llamar al neurólogo pero no obtuve respuesta. Envié un SMS y un correo electrónico pero no hubo respuesta. Quería cambiar el medicamento para la epilepsia por otro tipo sin el efecto secundario de dificultad para caminar. Finalmente, a las 20:00 (8:00 p.m.), volvió a llamar. Le hablé del problema que tenía Joan y de la medicación que estaba tomando. Le dijo que dejara de tomar el medicamento que estaba tomando y le dio otro sin efectos secundarios.

Hoy, una amiga nuestra de Michigan envió las fotos que publiqué de una pequeña caminata que hizo en la península superior de Michigan. Esas fotos me recuerdan lo hermoso que es allí en otoño. No es que necesite fotos, las llevo en mi mente siempre.

Cuando vivía en el tipi y construía mi casa allí, Joan solía venir en esta época del año y quedarse dos semanas. El clima generalmente era perfecto y nos brindó la oportunidad de hacer muchas caminatas por el bosque. Le encantaba en la U.P. ¿Quién no lo haría?

Detrás de mi casa, alrededor de 1 a 2 millas había un pequeño lago que no estaba en un mapa, por lo que nadie lo visitó. Empacaríamos un almuerzo y caminaríamos de regreso allí para pasar un día. Los únicos habitantes del lago eran castores. Siempre estaban construyendo casas nuevas y solíamos sentarnos en una roca, almorzar y verlos trabajar. Desafortunadamente, no estaba tomando muchas fotos en ese entonces.

Todos los árboles, a excepción de los pinos, estaban en plena floración otoñal en colores amarillo, rojo, naranja y dorado. Fue magnífico verlos mientras caminábamos hacia el lago y regresábamos. En el camino hacia allí, sobre una pequeña loma, había una vieja cabaña de tramperos en ruinas. No se había usado en décadas, por lo que ahora no tenía mucha utilidad. Sin embargo, nuestra imaginación de cómo debió ser cuando se usó fue muy activa

No comments: